Człowiek z planety zombie

Cześć. Za chwilę przeczytasz już 3. wpis, który jest odsłoną zupełnie nowej formuły na blogu – mojego osobistego 100rydziennika. Są to codzienne wpisy o różnym charakterze: pojawią się tu m.in. porady biznesowe, inspiracje z różnych dziedzin życia, wpisy motywacyjne, problemy, które aktualnie przerabiam.

Teksty będą różnej długości, raz krótsze, raz dłuższe, ale zawsze wartościowe. Oczywiście, będę starał się, żeby najczęściej były to historie. Robię to, by pisać codziennie, ale też z myślą o Tobie, by coś cennego codziennie dawać Ci od siebie. Miłego czytania. Jeśli coś Cię poruszyło, podziel się ze mną opinią w komentarzu! Dzięki.

 

Całkiem niedawno jadąc pociągiem z Gdyni do Warszawy byłem świadkiem sytuacji, która mnie zasmuciła.

Gdy byłem w Warsie moją uwagę zwróciła para siedząca przy stoliku obok. Wyglądali na narzeczonych, mogli też być rodzeństwem. W każdym razie wydawali się być dla siebie kimś bliskim. Ale to nie jest istotne w tym przypadku co ich łączyło. Ważne, że przyszli tam razem, że nie byli dla siebie obcy.

Siedziałem tam zanim przyszli

Co jakiś czas spoglądałem w ich kierunku, bo jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Odkąd usiedli przy stoliku, na wyciągnięcie ręki od siebie, jedno i drugie było uporczywie wgapione w ekran swojego smartfona.

Dziewczyna podniosła go nawet do wysokości twarzy, tak że telefon znalazł się pomiędzy nią a twarzą jej rozmówcy. W tym wypadku rozmówcy zombie, bo rozmowa miedzy nimi była martwa, równie dobrze mogli być oboje nieżywi, żadna interakcja miedzy nimi nie występowała.

Para Smartfo-Zombie

Chłopak robił dokładnie to samo co dziewczyna, z tą różnicą, że telefon trzymał na wysokości stolika, co nie znaczy, że wyszedł z tej sytuacji z twarzą…

I tak trwali przez długi czas. Siedząc bez słowa w wagonie restauracyjnym. Naprzeciw siebie. Na wyciągnięcie ręki. Para cud. Państwo Smartfo-Zombie.

Takie sytuacje widuję coraz cześciej

Na nadbrzeżu przy plaży miejskiej w Gdyni widziałem mnóstwo nastolatków przybitych do swoich smartfonów, połączonych non stop ze swoimi powerbankami.

Siedzi na murku grupka 5-6 dzieciaków i każde bez wyjątku okablowane, wgapione w szklany ekranik swojego głupo, przepraszam, mądrofona. Wyglądają jak roboty zamknięte w szczelnych cyberświatach, sterowane z pilota na androidzie.

Smutek mnie ogarnia

Najbardziej martwi mnie to, że poprzez gwałtowny rozwój technologii powoli tracimy zainteresowanie drugim człowiekiem. Żyjemy w czasach, gdy coraz więcej czasu spędzamy z telefonem niż z ludźmi.

Nie zrozum mnie źle. Nie twierdzę, że technologia jest czymś złym. Jest wspaniała! Tylko używajmy jej z głową. Pamiętaj, „to nie pistolety zabijają ludzi”. Telefony nie mogą nam wyrządzić żadnej szkody, jeśli na to nie pozwolimy. Sam korzystam ze smartfonu na codzień. Ale staram się nie poświęcać mu uwagi, gdy mam naprzeciw siebie parę głodnych spotkania oczu.

Storytellers wanted!

Tęsknię za czasami gawędziarzy. Za opowiadaczami wciągających historii. Za ludźmi potrafiącymi przykuwać uwagę tym, co mają do opowiedzenia, a nie tym co mają do pokazania.

Wiesz co, myślę że ludzie będą coraz bardziej zmęczeni technologią, smarfonizacją. Obserwuję to od pewnego czasu w świecie marketingu, gdzie humanizacja i personalizacja jest coraz silniejszym trendem niemal w każdej dziedzinie sprzedaży. A wraz z nimi rozwijający się storytelling w biznesie.

Szcześliwie się składa

To będzie się pogłębiać, bo koniec końców jesteśmy wciąż tylko ludźmi. Ale tak naprawdę to szcześliwie się składa, bo jeśli ludzie nie dostaną skądś solidnej dawki opowiadania historii, będą umierać.

Dosłownie, choć niezauważenie, tak jak ta spotkana w pociągu para żywych trupów.

__

Podoba Ci się mój dziennik, zapisz się na #100ryletter

O Autorze

CEO (Chief Enthusiasm Officer) 100RY. Strateg marketingowy, ekspert storytellingu biznesowego, podcaster, bloger. Pomagam budować marki. Storytelling to moja bajka. Zajmuję się doradztwem marketingowym i projektowaniem strategii komunikacji dla marek osobistych i biznesowych.

Podobne Posty