Jak szybko i łatwo zdobyć klienta z użyciem Twittera?

Case Study

 

Jeśli chcesz zdobyć klienta za pomocą kilku tweetów, ucz się od Nozbe – polskiego producenta oprogramowania do realizowania zadań zgodnie z filozofią Getting Things Done. Poniżej prezentuję historię mojego kontaktu z Nozbe na Twitterze, po którym zdecydowałem się na założenie konta.

Wpisem tym zaczynam nowy cykl – będę opisywał tu prawdziwe studia przypadków, dzięki którym Ty, mój drogi czytelniku, będziesz mógł nauczyć się czegoś nowego i wyciągnąć praktyczne lekcje, których zastosowanie przyniesie wymierne korzyści w Twojej działalności.

Dlaczego Nozbe?

Ich podejście zachwyciło mnie do tego stopnia, że postanowiłem opowiedzieć na blogu o tym jak to robią. Życzyłbym sobie, żeby było więcej na rynku firm, które w taki sposób podchodzą nie tylko do pozyskiwania nowych klientów, ale w ogóle do budowania relacji i zdobywania miłośników dla swoich brandów.

Od początku…

Historia zaczyna się niewinnie – od mojego niezorganizowania.

Nie rozwlekając się zbytnio, w celu poprawy własnej efektywności postanowiłem szukać narzędzi, które mi w tym pomogą. Tak trafiłem na Nozbe. A że lubię czasem zajrzeć co w Internecie piszczy, zacząłem śledzić firmę w mediach społecznościowych, w tym także na Twitterze.

Po dodaniu do obserwowanych, marka z własnej inicjatywy podejmuje ze mną interakcję:

Podziękowania były całkiem miłe i dobrze je odebrałem. To było już na samym początku zaskoczenie, bo niewiele firm tak robi.

Tu trzeba też koniecznie dodać, że świetnie trafili, bo ja z powodu „zboczenia zawodowego” bardzo lubię wdawać się w rozmowy z profilami firmowymi, zwłaszcza na Twitterze.

Ale być może potraktowałbym to jako kurtuazyjne zachowanie, przyjmując, że mają je po prostu wpisane w procedury, gdyby nie jedno zdanie, które sprawiło, że przestało to mieć jakiekolwiek znaczenie.

Mamy nadzieję, że polubisz nasze historie

Tak się składa, że to mój konik. Fascynują mnie historie i rozwijam się w tym kierunku zawodowo, co mam wpisane bezpośrednio do mojego bio na twitterowym profilu.

To, że w pierwszym tweecie padło zdanie „mamy nadzieję, że polubisz nasze historie” powiedziało mi w pierwszych sekundach bardzo dużo na temat Nozbe:

• marka nie działa z automatu – brrr, czego nie cierpię! – ale ktoś, kto napisał tego tweeta zadał sobie trud sprawdzenia do kogo pisze (brawo!) i poświęcił na to czas,

jeśli ktoś poświęcił mi czas, to znaczy, że traktuje mnie poważnie i jestem dla niego kimś cennym – kolejna informacja zakryta w tych kilku słowach,

ktoś przed wysłaniem tweeta zajrzał na mój profil i sprawdził, po pierwsze: jak mam na imię i po drugie: kim jestem, czym się zajmuję i co mnie interesuje i potem zwrócił się do mnie po imieniu, i to nie tylko tym, które mam wpisane w dowodzie, ale także tym, które bardziej świadczy o mojej odrębności (bo Adamów jest wielu, ale tych interesujących się storytellingiem już trochę mniej 😉 ) Świadczy to o tym, że firma podchodzi do człowieka bardzo personalnie, i to właśnie w biznesie uwielbiam!

Brawa dla community managera, lub innego pracownika, który odpowiada za komunikację z klientem w społecznościówkach (psst, może jakaś podwyżka? albo premia? tak tylko głośno myślę… 😉 )

Czy używasz może Nozbe?

Kolejna sprawa to pytanie o doświadczenie. Proste pytanie. Czy korzystasz z naszego produktu? Jest to pytanie, które jest bezpośrednie i dość niebezpieczne, bo za twierdzącą odpowiedzią, w dalszym kroku otwiera na opinię, która przecież może okazać się niepochlebna.

Takie pytanie może zadawać tylko marka, która wierzy w swój produkt i potrafi rozmawiać bezpośrednio z użytkownikami na temat wrażeń z jego używania.

Ale wróćmy do samej rozmowy. Odpowiedziałem na zaczepkę marki tak:

Okazuje się, że jeszcze nie używałem narzędzia. Marka natychmiast deklaruje pomocną dłoń w razie pytań lub uwag. Świetnie!

Wsparcie, szczególnie w pierwszym etapie doświadczenia z produktem jest bardzo ważne dla budowania zaufania. Marka, która to rozumie, nie będzie szczędziła wysiłku w inwestowanie w relację w tym okresie.

Miałem hipotezę

Pierwsze pytanie nasunęło mi się błyskawicznie. I szczerze mówiąc – zadałem go z perfidną premedytacją, bo byłem bardzo ciekawy jaką dostanę odpowiedź. Miałem przygotowaną pewną hipotezę, którą chciałem zweryfikować. 😉

Hipoteza zweryfikowana

Test zdany na celujący. Spodziewałem się, że po tym pytaniu padnie cała lista minusów konkurencji i jeszcze dłuższa lista zalet własnego rozwiązania. Byłem miło zaskoczony odpowiedzią, ale tak naprawdę podświadomie właśnie tego się spodziewałem.

Prawda jest taka, że odbiorcy marki mówią więcej o jej wartości niż ona sama. Bo to jest wynikiem indywidualnego doświadczenia w punkcie, w którym następuje rozwiązanie problemu konkretnego człowieka. Innymi słowy o wycenie wartości marki decyduje klient.

Nie można zapominać tutaj też o pozytywnym wpływie na jego emocje. Ale o emocjach będzie za chwilę.

Bez Nozbiego nie byłoby Szaffiego

W rozmowie został wspomniany m.in. Michał Szafrański (@szaffi) z popularnego bloga finansowego Jak oszczędzać pieniądze. Dzięki Michałowi wiem o Nozbe i GTD, o czym wspomniłem w tweecie:

Zainspirowało mnie to, że Michał napisał  na swoim blogu o Nozbe, że „bez niego – nie byłoby tego bloga”. To działa na wyobraźnię. Jeśli Szaffi, którego podziwiam za dokonania, ogromnie cenię i jest dla mnie niedoścignionym wzorem, jeśli chodzi o blogowanie, potrzebuje Nozbe – to znaczy, że ja też go potrzebuję!

Tutaj następna wskazówka jak to robić dobrze. Do promocji swojego produktu lub usługi i zawładnięcia wyobraźnią potencjalnego klienta potrzebujesz wiarygodnej historii jego dotychczasowego użytkownika. Ta historia w przypadku Michała Szafrańskiego zamknęła się w 6 słowach – „bez niego, nie byłoby tego bloga”.

Storytellingowy szach-mat!

Tyle wystarczy. Te 6 słów ma dla mnie większą wartość niż cały katalog zalet i funkcji aplikacji.

Michał Szafrański nie jest zresztą jedynym entuzjastą Nozbe. W kolejnym tweecie dostaję link do bloga innego Michała. I tu powoli w grę zaczynają wchodzić wspomniane wcześniej emocje.

Zaczynam powoli rozumieć z czym mam do czynienia.

Miłośnicy marki

Po przeczytaniu artykułu Michała B. nie mam wątpliwości, że mam do czynienia z miłośnikiem.

Michał pisze w swoim artykule wprost:

Nie ukrywam, że jestem ich wielkim fanem. Moim skrytym marzeniem jest współpraca z ich zespołem. Właśnie dlatego zacząłem intensywnie uczyć się programowania.

To mnie zaintrygowało jeszcze bardziej. Człowiek, który marzy, żeby tam pracować. I mało tego, poświęca się, żeby uczyć się trudnej umiejętności programowania. A mógłby w tym czasie robić milion innych rzeczy w świecie pełnym miliardów możliwości. Robi jednak wszystko, żeby pracować w Nozbe.

Skarb na pokładzie

Employer branding (czyli budowanie marki pracodawcy), to kolejny element układanki, który sprawia, że firma zyskuje w moich oczach, nawet jeśli robi to nieświadomie.

Gdyby tak właśnie było, świadczyłoby to tym bardziej o jednym z najcenniejszych skarbów na ich biznesowym statku, czyli o fenomenalnej kulturze organizacyjnej i przywództwie wewnątrz firmy.

Więcej niż aplikacja

W tym samym artykule Michała Barczaka p.t. Za co kocham Nozbe? można przeczytać:

Nozbe to coś więcej niż tylko aplikacja, która pomaga Ci pracować. To cały styl życia. Nozbe to też cała społeczność, aktualnie ponad  300 000 użytkowników z całego świata!

Najlepsze firmy prześcigają się w staraniach o to, żeby tworzyć i poszerzać krąg swoich miłośników, ale tworzenie stylu życia to już mistrzostwo świata.

Style życia promowane przez marki będą odgrywać coraz większą rolę w pobijaniu serc i portfeli klientów. I to nie tylko na Twitterze. Dlaczego tak jest? Opowiem o tym w innym artykule.

Więcej też o samym stylu życia promowanym przez Nozbe będzie pewnie jeszcze okazja wspomnieć osobno. 😉

Brawa dla ambasadorów

Wróćmy do naszego kejsu. O krok dalej od fana jest już tylko ewangelista, czyli aktywny propagator marki. Okazuje się, że Nozbe to świetnie rozumie.

Więcej niż wszystko

Podczas, gdy wybrzmiewa moje uznanie pod adresem ambasadorów Nozbe, minutę później do dyskusji włącza się jeden z nich, wspomniany wyżej Michał Barczak z bloga GeekWork.

Jego krótka wypowiedź jeszcze więcej powiedziała mi na temat Nozbe niż wszystko, czego się do tej pory dowiedziałem.

To już nie są żarty

Przełykam ślinę. Zmiana życia to nie zmiana skarpetek. Jeśli coś może zmieniać życie (w domyśle: na lepsze), to znaczy, że coś ważnego się tu dzieje i warto się tym zainteresować.

Moje zainteresowanie wyrażam krótkim postanowieniem:

Misja specjalna

Minęły 3 dni, w trakcie których przeanalizowałem inne aplikacje oraz wziąłem udział w webinarze Michała Śliwińskiego, CPO* Nozbe.

Postanowiłem do aplikacji wpisać zadanie bardzo specjalne oraz zaplanowałem, że poinformuję o tym „sztab generalny”. Taki tam… Mój kolejny mały test sprawności marki. 😉

Płomień za iskrę

Może dla kogoś to mało istotne, ale ja zwracam uwagę na takie rzeczy. Dlatego bardzo chciałem założyć konto z linku od Szaffiego.

Skoro dał mi iskrę, to dlaczego nie miałbym oddać w zamian trochę płomienia? Zwłaszcza, że mnie to nic nie kosztuje. A satysfakcja, że się komuś odwdzięczam – duża.

Nozbe takie postawy wzmacnia:

Społeczność trzech „W”

Win-win-win to synonim doskonale działającej społeczności, w której wygrywają wszyscy: marka, użytkownik i aktywny promotor. Tworzy się system generujący przypływ, który podnosi do góry wszystkie łodzie.

Taka społeczność wyzwala dodatkowy magnes – wzbudza silną potrzebę przynależności. Jeśli widzisz świetnie zorganizowaną grupę ludzi, którzy pomagają sobie wzajemnie i doskonale na tym wszyscy wychodzą, to sam chcesz w tym uczestniczyć. To zakorzenione w nas głęboko społeczne uwarunkowania z czasów, gdy o przetrwaniu ludzi decydowała współpraca całej grupy.

Miło mi, że Szaffi znalazł chwilę, by zaznaczyć swoją obecność:

Najwyższy rangą oficer

Chwilę wcześniej swoją obecność zaznacza sam Chef Productivity Officer w Nozbe, czyli najwyższy szczebel drabiny efektywności w firmie. 😀  To duży zaszczyt dla mnie:

Profil „firmowy” nie pozostaje dłużny i do komunikacji wprowadza wizerunek Michała Śliwińskiego w zabawnym gifie:

Co można odpowiedzieć, gdy najwyższy rangą oficer Nozbe przyjmuje Twoje zadanie?

Słowo klucz: frajda

Po takiej dawce luzu, humoru, dystansu do siebie i „uwodzenia” klienta już wiesz, że będzie to twoja ulubiona aplikacja. 🙂

Pozytywne odczucia wyniesione z bezpośredniego kontaktu z przedstawicielami marki przenoszą się na frajdę z użytkowania jej produktu.

I jeszcze jedna ważna biznesowa lekcja do zapamiętania. Ludzie nie pamiętają tego, co mówisz w takim stopniu, w jakim pamiętają to jak się przy tobie czują.

Emocje dają wrosty

Dziś nie ulega już żadnej wątpliwości, że w świecie, w którym istnieje szeroki dostęp do know-how, gdzie mamy niskie bariery wejścia na rynki i gdzie wdziera się powszechna komodytyzacja produktów i usług (upowszechnienie, zrównanie ich cech i jakości), tworzenie wartości emocjonalnych i duchowych daje wzrost biznesu.

Wygrają te firmy, które w sposób świadomy bedą podchodzić do budowania długoterminowych aktywów opartych o trwałe emocjonalne i odnoszące się do wspólnych wartości więzi z otoczeniem.

I te które wyspecjalizują się w atrakcyjnej komunikacji tych wartości. Case Nozbe genialnie to oddaje.

Relacje konwertują

Nozbe „umie w sociale” i dobrze odrabia lekcje o tym, że „rynki to konwersacje”. W social mediach nie reklamuje się produktów, ale rozmawia z ludźmi i tworzy relacje, które konwertują. Pisze się historie i wzbudza emocje, które są chętnie przekazywane dalej (tak jak w tym artykule na tym blogu).

Nie zrobiłem tu niczego innego, jak opowiedziałem Wam jedną wartościową historię.

End of story.

Zaciekawiła Cię aplikacja i chcesz spróbować Nozbe? Załóż konto – klikając w ten link: NOZBE – wiem o Tobie od 100RY 🙂

Jeśli zdecydujesz się na konto PRO, wesprzesz rozwój mojego bloga. DZIĘKUJĘ. 🙂

Podobał Ci się artykuł?

Zapisz się na mój 100ryletter – newsletter który piszę tak jak za dawnych lat pisało się listy…

[FM_form id=”1″]