Wyobraź sobie taką sytuację…
Idziesz pierwszego dnia do swojej nowej pracy. I jak to zwykle bywa pierwszego dnia, niesiesz ze sobą pozytywne nastawienie, ładny uśmiech, ładną koszulę, wiarę w siebie, nadzieję, te sprawy…
Gdy jesteś już kilka minut od biura pracodawcy, twojego nowego pracodawcy, przez nieuwagę, zamyślenie, a może raczej dziwny traf, zrządzenie losu, pech, absurdalne szczęście – wpadasz do dołu z cementem! Lądujesz w nim po uszy.
Co robisz?
Wychodzisz z dołka najszybciej jak potrafisz. Następnie wychodzisz z szoku. Z tym już trochę dłużej ci schodzi.
Nagle przypominasz sobie, że właśnie idziesz do pracy! Pierwszego dnia do twojej nowej pracy.
Masz do wyboru co najmniej trzy wyjścia:
1) Zawrócić. Pójść się przebrać. Wrócić i… spóźnić się pierwszego dnia! Możesz wcześniej zadzwonić i uprzedzić, że się spóźnisz bo… wpadłeś do dołu z cementem. Brzmi trochę słabo… I tak nikt ci nie uwierzy.
2) Zadzwonić i skłamać, że coś innego cię zatrzymało. Też słabo… Nie dość, że będzie niewiarygodnie (a co, gdy ktoś zapyta o szczegóły?), to jeszcze kiepski wizerunek spóźnialskiego już od pierwszego dnia.
3) Być punktualnie. Wejść do biura ocementowany! Wywołać szok u nowych kolegów w pracy. Wzbudzić śmiech albo co najmniej uśmiech politowania. Wystawić się na kpiny. Potem spalić się ze wstydu i zwęglone resztki oblać goryczą porażki. A to wszystko już pierwszego dnia. Ale w zamian za to… pokazać prawdziwą twarz. Twarz, która dopiero co wyściubiła nos z głębokiego dołu wypełnionego cementem.
***
Tak, dziś minęły 3 lata od tamtego wrześniowego poranka, gdy idąc pierwszego dnia do pracy, wpadłem do dołu z cementem. Nie pytaj mnie jak to się stało. Zapytaj siebie co byś zrobił na moim miejscu.
Ja wybrałem 3 wyjście.
A Ty które byś wybrał?
__
Podoba Ci się mój dziennik, zapisz się na #100ryletter
Wszystkie codzienne wpisy znajdziesz na stronie: #100rydziennik